Forum Ayan Moore Strona Główna Ayan Moore
Forum literackie o tematyce własnej.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Harry Potter i Zakazana Prawda

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Ayan Moore Strona Główna -> Fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Volt
Anioł Mroku



Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 352
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lepiej Nie Wiedzieć

PostWysłany: Wto 12:15, 04 Sie 2009    Temat postu: Harry Potter i Zakazana Prawda

teraz jak ktos chce dodac rozdzial pisze do mnie albo do steca bo sam nie moze go dodac w celu pozbycia sie z tego tematu spamu! dziekuje :>

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Volt dnia Nie 21:44, 06 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Volt
Anioł Mroku



Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 352
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lepiej Nie Wiedzieć

PostWysłany: Wto 12:16, 04 Sie 2009    Temat postu:

Prolog by Volt ||| Betowanie i poprawki by StecVs

Czarnowłosy chłopak siedział na parapecie najmniejszej sypialni w
domu przy Privet Drive 4 w Surrey. Rozmyślał o swoim ojcu chrzestnym i spoglądał w niebo na psią gwiazdę- Syriusza.
Myślał o tym co by się stało gdyby nie poszedł do Ministerstwa Magii, tak Syriusz z pewnością by żył.Oczywiście miał przyjaciół ale rodzina to rodzina i nic tego nie zmieni.
Niechętnie położył się do łóżka.Wstał dopiero po 13 i niezadowolony z życia wyszedł na dwór się przejść.Wędrował już dobre kilkadziesiąt minut aż postanowił wracać do domu na zbliżający się obiad. Co prawda racje żywnościowe były znikome ale lepszy rydz niż nic. Powrót zajął mu dobre dziesięć minut, ale w końcu dotarł na miejsce. Nacisnął klamkę, ale o dziwo drzwi były zamknięte. Poszedł sprawdzić tylne drzwi, lecz one również nie dały się otworzyć..." No tak pewnie pojechali do jakieś restauracji a mnie jak zawsze zostawili…” . Otóż jego rodzina czyli Ciotka Petunia, Wuj Vernon I Kuzyn Dudley nie znosili Harry ’ego, ponieważ posiadał zdolności magiczne, które szlifował w niesamowitej szkole – Hogwart. Ze zrezygnowaniem znów zaczął chodzić po ulicy i dumać. O Syriuszu, o Dumbledorze i o zatajonej przepowiedni . Wzbierała w nim wściekłość. Człowiek który był dla niego ideałem, który był jak jego jedyna rodzina, perfidnie mu o tym nie powiedział. "Jesteś za młody, Harry" Jasne kurwa czekaj aż zastanie mnie siwizna na jajach. Ale nie to go zabolało. Jego Najlepsi przyjaciele – Ron i Hermiona – wierzyli mu bezgranicznie i przekazywali mu(Dumbledorowi) wszystkie listy, które od niego dostawali. ,,Koniec z tym. Mam już ich wszystkich dość. Niech sobie wierzą w co chcą ale wara ode mnie i od mojego życia….”. Kiedy tak wędrował nieopodal usłyszał silnik samochodu okazało się, że to Dursleyowie więc Harry podążył w stronę domu wujostwa. Wszedł na górę nie odzywając sie do "rodziny" ani słowem. Kiedy wszedł do pokoju ujrzał trzy sowy siedzące na jego biurku. Poznał w nich Hedwigę (trudno nie poznać <--dop.aut.) oraz Świstoświnkę, a trzeciej sowy nie znał. Odwiązał list z nóżki Hedwigi, jak sie okazało list był od Hermiony:


Cześc Harry
Co u Ciebie ? Jutro zabierają mnie sam-wiesz-gdzie nie mogę się doczekać wyników SUM-ów.
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO! Dołączam prezent urodzinowy mam
nadzieję że ci się spodoba. Do zobaczenia

Całuję
Hermiona


Jako drugi wziął list od Świnki, która przyniosła list od Rona:

Siema stary!
Co u Ciebie? Jestem w KG jutro ma przyjechać Hermiona mam nadzieje
że Ty też szybko do nas przyjedziesz. Najlepszego z okazji urodzin mam nadzieje, że spodoba ci się prezent.
Do zobaczenia

Ron

P.S Dostałeś już wyniki SUM-ów? Odpisz co dostałeś.

Trzeci list miał pieczątkę Ministerstwa Magii. O mało nie spadł z łóżka ale dzielnie się trzymał i drżącymi rękami zaczął otwierać kopertę z wynikami :


Szanowny Panie Potter

Uprzejmie informujemy Pana że zdał Pan sumy na następujące stopnie :

Opiekę Nad Magicznymi Stworzeniami : P

Obrona Przed Czarną Magią : W

Historie Magii : O

Wróżbiarstwo : N

Transmutację : P

Astronomia : Z

Zielarstwo : P

Zaklęcia : P

Eliksiry : W

Gratulujemy powyższych wyników i życzymy dalszych sukcesów.

Ministerstwo Magii


Odetchnął będzie mógł zostać aurorem! Postanowił się przejść. Swoje kroki skierował w stronę parku, ostatnio bardzo często do niego przychodził by rozmyślać w ten sposób zapominał o otaczającym go świecie.
Nagle usłyszał głośny huk podobny do tego towarzyszącego temu aportacji lecz jednak to nie było to i Harry podążył w kierunku skąd dobiegł go odgłos. Zobaczył złamaną ławkę a obok niej stojącego Dudleya z jakimś brunetem, a na przeciwko nich stał Piers z dwoma typami, Harry usłyszał ich rozmowę:
-To koniec Twoich pierdolonych rządów szmato.
- Pewny jesteś? Może się spróbujemy. - Dudley i jego kolega staneli przed Piersem i jego ziomkami.
- Zamknij ryj. - Wyszedł do niego z prostym, ale ktoś go złapał za ramie i walnął z sierpowego.
Harry obserwował bójkę aż do samego końca, mimo wszystko musiał przyznać, że Dudley umie się bić. Jego ciosy były bardzo precyzyjne oraz niesamowicie silne, co zauważył po krwi spływającej z nosa chłopaków. Dudley i jego znajomy wygrali a Piers i jego ekipa uciekli, potykając się o swoje nogi. Kolega Dudley odszedł po pewnym czasie a
Potter nie wytrzymał i podszedł do kuzyna.
- O co poszło - zapytał Zielonooki.
- Wszyscy się buntują niedługo zostanę sam - odparł Dursley.
- Mogę jakoś pomóc? - spytał Harry
- Dudley spojrzał na niego dziwnie i po chwili odparł - Zobaczymy
Wyciągnął rękę w stronę Wielkiego De, a ten po chwili chwycił ją a przez jego twarz przeszedł dziwny uśmiech i razem ruszyli w stronę domu.
- Dudley, może mógłbym ci pomóc z twoim gangiem.
- Ta? - Zapytał Dursley
- Tak mógłbym dołączyć do twojej ekipy - odparł Potter.
- W takim razie mam dla ciebie propozycje... - powiedział Dudley uśmiechając się szatańsko
-zamieniam się w słuch...

CDN.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Volt
Anioł Mroku



Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 352
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lepiej Nie Wiedzieć

PostWysłany: Wto 12:16, 04 Sie 2009    Temat postu:

Rozdział 1

- Wytrenuję Cię ale trening będzie przebiegać bez żadnych protestów z twojej strony.
- Ale…
- Nie przerywaj mi! Nauczę Cię jak radzić w sobie walce jeden na jeden, ale także z przeciwnikiem który ma przewagę liczebną. Niestety na razie zostawiamy tą zabawę, trzeba Ci wyrobić jakąś w miarę kondycję. Ale na sam początek musimy Ci kupić ciuchy i inne bzdety bo wyglądasz jak ciota w tych łachach. Jutro wybieramy się na Londyn. Punkt 9 masz się stawić w salonie. Kapujesz?
- Tak jest panie generale- sarkną Potter. Po tym monologu ze strony Dudley’a oboje udali się do domu, a następnie do pokoi. Mieszkaniec najmniejszej sypialni miał jeszcze jedno zadanie musiał napisać list do Banku Gringotta, jego treść wyglądała mniej więcej tak:

Szanowni Państwo!
Chciałbym aby z mojej skrytki została wybrana kwota 200 galeonów, a następnie została zamieniona na funty brytyjskie. Pieniądze proszę przysłać do mnie.
Łączę wyrazy szacunku
Harry James Potter

List przyczepił do nóżki Hedwigi po czym otworzył okno i wypuścił ją, a sam przebrał się i położył spać.

Nazajutrz Harry wstał z łóżka o 8 i poszedł wykonać poranną toaletę, tyle, że przy drzwiach łazienki czekała na niego niespodzianka- drzwi były zamknięte, zza nich dobiegał szum wody i nieco fałszujący śpiew kuzyna. Postanowił zaczekać, po 15 minutach zdrowo wkurzony zaczął walić w drzwi i krzyczeć
- Dudley! Co ty robisz w tej łazience? Depilację czy co?! Wyłaź inni też mają swoje potrzeby!
Odpowiedzią były słowa kuzyna:
- A żebyś wiedział, wiesz jak to boli? Daj mi jeszcze pięć minut!
- Jakie pięć minut? Wyłaź już, możesz się ubrać w pokoju!
- Dobra już dobra, wychodzę.
Gdy tylko ten wyszedł Potter sam wszedł i sam nie lepszy spędził tam pół godziny. Gdy skończył poszedł do kuchni i zjadł swoją porcję arbuza, przygotowaną przez ciotkę Petunię. Następnie udał się do salonu by zaczekać na kuzyna. Gdy ten do niego dołączył zamówili taksówkę i pojechali do centrum handlowego. Harry pod przymusem musiał przymierzyć wszystko co mu podał Dudley, a nie było tego mało, ba tego było mnóstwo. Gdy wyszli ze sklepu okazało się że kupili co najmniej pięć par spodni, dziesięć bluzek z krótkim rękawem, dwie bluzy i wiele, wiele innych. Poszli jeszcze do perfumerii by wybrać jakiś ładny zapach, najlepszym okazał się od Christiana Diora – Fahrenheit, potem do optyka po soczewki kontaktowe. Na koniec został im tylko jeden przystanek, mianowicie fryzjer, tam Potter przeszedł niesamowitą metamorfozę: włosy zostały trwale wyprostowane, więc nie sterczały już tak we wszystkie strony, grzywkę obcięto w skos zostawiając ją by zasłaniała oczy. Po wszystkich zabiegach stał się nie rozpoznawalny. Biedak po jednym dniu zakupów był zmęczony, a to był dopiero początek.
Następnego dnia został wyrwany ze swojego przyjemnego snu około godziny szóstej rano, czymś lodowatym i w dodatku mokrym. Okazało się, że to jego ukochany i jedyny kuzyn w jednym postanowił się zabawić jego kosztem. W dodatku kazał mu ruszyć odwłok i wyjść na dwór bo zaczynają ćwiczenia. Jak się wkrótce okazało Dudley mógł źle wyglądać ale kondycję maiał z dziesięć razy lepszą od Harrego, co było widać już przy pierwszym ćwiczeniu, przy bieganiu. Gdy Dudley ujrzał jak Potter zwalnia wściekł się i zaczął się drzeć na Pottera:
- Pospiesz się ty ofermo, już nasza babcia by szybciej pobiegła od ciebie. Jak możesz specjalnie zgrywać takiego mięczaka i ofiarę losu. I nie ma się co dziwić że dziewczyny na ciebie nie lecą….-
Gdy mniejszy z kuzynów to usłyszał postanowił że się nie złamie i w dodatku kiedyś prześcignie Dudleya. Gdy już przebiegli pięć kółeczek dookoła parku, przyszła pora na serię brzuszków i pompek. W dodatku pan trener doszedł do wniosku, że dieta czarnowłosego jest uboga w węglowodany i białka, więc musiał zmienić swoje nawyki żywieniowe. Czas mijał, a Potter zaczynał wyglądać coraz lepiej, w dodatku wziął się za naukę czarów ponieważ miał spore braki z poprzednich lat.
Co dwa czy trzy dni pisali do niego przyjaciele, niestety ich listy nie były zbyt treściwe, w dodatku widać było że nie zmienili swojego nastawienia do Dyrektora. Jednak pewnego dnia gdy wrócił zmęczony po treningu do swojego pokoju, spostrzegł na parapecie nieznajomą sowę. Gdy odebrał od niej list, odleciała. Postanowił go przeczytać:
Drogi Harry!
Muszę Cię ostrzec Dumbledore zmusił większość zakonu na okłamywanie Cie i używanie wobec Ciebie legilimencji przy każdym spotkaniu. Uważaj na przyjaciół, oni byli uczeni przez Dumbledora. Ja zgodziłem się ale jak by co to będę zmyślać. Nie wahaj się przed uczeniem się legilimencji i oklumencji. Jeśli będziesz chcieć mieć chodź trochę prywatności będziesz w stanie wiele poświęcić. Spróbuj porozmawiać z Severusem kiedy go spotkasz, jedynie on nie zgodził się na to. Jednak Dumbledore chyba go rozumie i w dodatku pozwala na to bo to jego jedyny szpieg w szeregach Voldemorta.
Uważaj na szczury!
Lunatyk
Z każdym kolejnym słowem czuł jak wzbiera w nim wściekłość, ale gdy doszedł do końca czuł już tylko smutek, rozżalenie i zawód. Myślał że choć część zakonu nie będzie tak ślepo wpatrzona w dyrektora, niestety zawiódł się. Jedynymi osobami do których mógł się zwrócić był przyjaciel jego ojca i o ironio jeden z większych wrogów ojca. Ogarnięty złymi myślami postanowił wyjść na dwór.
Nie patrzył na to gdzie idzie, w końcu ocknął się i okazało się że jest tam gdzie zwykle zaczynał swoje ćwiczenia z kuzynem. Zastanowiwszy się zaczął biec, chciał aby umysł choć na chwilę zapomniał o przepowiedni, fałszywych przyjaciołach, a najbardziej pragnął zapomnieć o śmierci jedynej osoby, która mogła go w takiej chwili pocieszyć o śmierci Syriusza. Gdy był tak zmęczony, że ledwo chodził udał się do domu i poszedł spać.

Śniło mu się, że zalazł się w jakiejś okrągłej Sali gdzie na środku tyłem do niego ktoś siedział, gdy podszedł bliżej do tej postaci fotel sam się obrócił okazało się, że to Syriusz, który wyglądał inaczej cała jego twarz wydawała się jakby zielono- szara, ale po za tym był tak młody jak na zdjęciach Harry’ ego, ze ślubu rodziców. Za to mimika jego twarzy wyrażała złość, mówił coś do zielonookiego, ale ten go nie słyszał. Nagle za Syriuszem pojawiła się nowa twarz, była to twarz Lorda Voldemorta, która uśmiechała się do niego, w tym momencie zaczęła go strasznie boleć blizna i obudził się.
Spojrzał na zegarek i okazało się, że jest dopiero 3 na d ranem, tym razem popadł w rozmyślania chcąc tego zaczął się zastanawiać nad tym czy nie lepiej by było przyłączyć się do Voldemorta i w ten sposób złamać przepowiednię i utrzeć nosa Dumbledorowi. Wiedział jednak, że najpierw musi się nauczyć sztuk umysłu aby nikt nie dowiedział się o jego planach. Z tym postanowieniem udał się do łazienki odbyć poranną toaletę.



Wszystkie zażalenia tylko i wyłącznie do mnie proszę kierować. Jak chcecie to bijcie za błędy…
by Carmen Vipera Alice


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Volt
Anioł Mroku



Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 352
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lepiej Nie Wiedzieć

PostWysłany: Wto 12:16, 04 Sie 2009    Temat postu:

Rozdział II

W kwaterze głównej Zakonu Feniksa odbywało się zebranie. Każdy darł się jak przekupa na targu. Oczywiście poza Albusem Dumbledorem alias "Drops" oraz Severusem Snape'm alias "Nietoperz".
Dubledor siedział na fotelu, z głową opartą na rękach, a Snape wymyślał nowe przezwiska na tego bezczelnego i irytującego bachora, Pottera. Niestety po czarnym wrzodzie na dupie i wielkim czyrakiem na dumie czarodzieja nie miał żadnych genialnych pomysłów.
-Panowie! I panie, przestańmy się kłucic i zajmijmy się zastanawiac co robic dalej-wypalił jak z działa Hagrid.
Cisza. Przerażająca cisza zapadła w pomieszczeniu. Wszystcy spojrzeli na niego jak na ułomnego.
-Po cholerę, wyślemy Pottera, żeby odwalił czarną robotę i już- Powiedziała oburzona MC'Gonagal. Wszystcy poza panią Wesley, Snaypem, Dropsem i paroma ludźmi kiwnęli głową.
-Nie no tak nie można, najpierw Harry musi byc odpowiednio zmanipulowany-
Rzekł Drops ze swoim słodkim uśmiechem(od którego ludzie plują cukrem). Wszystcy pokiwali zgodnie głowami, wiedząc co może ich czekac jeśli się postawią. Potrójne Crucio i eliksiry torturujące oraz w przypadku pań gwałt. Ta niema co, dyscyplina jak za Stalina.
-Koniec zebrania, żegnam- Wyszedł Drops(ik) w swojej sraczko-burej szacie w niebieskie sowy z kuchni, a potem z Kwatery. Wszystcy jak na komędę rozbiegli się w popłochu zanim pani Wesley ich zmusi do zjedzenia ośmiu dokładek obiadu.
W tym samym czasie na górze trwała zażarta dyskusja. Ron, Hermiona i Ginny ustalali w jaki sposób jeszcze bardziej omotac Harrego. Ron chciał go zaszantażowac ale plan odpadł na wstępie. Hermiona chciała rzucic Imperio ale to mijało się trochę z celem. Ostatecznie ustalili że Ginny go uwiedzie, okręci wokół palca i weźmie pod pantofel. Trzeba zaznaczyc że przyjaźnili się tylko ze względu na to że był sławny, bogaty i Dyrektor tak kazał. Po co mieli by się inaczej zaprzyjaźniac z taką niedołęgą i taką ofiarą losu.
W pokoju obok siedzieli bliźniacy Fred i George albo George i Fred, kto ich tam rozróżnia. Właśnie pakowali do paczki zapas ich nowego produktu, a mianowicie dwudziestu sztuk bomb mroku, które po wybuchnięciu tworzyły gigantyczną chmurę w której tylko posiadacz specjalnych gogli(w komplecie) może w nich widziec, dla reszty jest tam ciemno jak w pewnym miejscu. Dorzucili także jedną rękawice ochronną, którą sterowało się za pomocą myśli. Tworzyła ona coś w rodzaju tarczy, o kształcie koła o średnicy 1m. Wystarczyło wyciągnąc dłoń i pokazac "stop" ręką. Niestety najmocniejszy czar jaki odbije to tormęta. Przyczepili paczkę do sowy należącej do Rona.
-Lec do Harrego mała, i pamiętaj, że małe brązowe w rzece to nie jest szyszka.
Otworzyli okno i wypuścili sowę. Stali w oknie tak długo, aż sowa nie znikneła na horyzoncie.
-Co ty na to żeby wyciąc numer tym szkodnikom?-Spytał brat brata.
-Jestem za- odpowiedział bratu brat.
I wyszli...

_____________________________________________________________
Koniec, to moje pierwsze w życiu(?) opowiadanie/rozdział więc nie dziwcie się mi że tak słabo piszę(w porównaniu z wami) A to że krótki to oczywiste(piszę z kompa od kumpla bo on do sklepu się gibnął) by Ciapek


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Ayan Moore Strona Główna -> Fanfiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin